Gdzieś na początku wakacji, szukając w sklepie spożywczym czegoś do picia, natknęłam się na „Musujące jabłko” – gazowany napój w małej butelce, który miał super skład i piękną etykietę. Kupiłam trzy butelki, bo tyle smaków stało na półce. Przyszłam do domu, spróbowałam, obróciłam się na pięcie, wróciłam do sklepu i kupiłam wszystkie, jakie tam były. I tak przez całe lato byłam samozwańczym ambasadorem Braci Sadowników, wykupując wszystko ze sklepu i opowiadając wszystkim wokół, jakie super są te „Musujące jabłka”, a te lawendowe to już w ogóle. A pod koniec lata Bracia Sadownicy zaprosili mnie do współpracy :)
Chciałabym napisać, że ta współpraca jest dla mnie szczególna, przede wszystkim dlatego, że poznałam ludzi, którzy tworzą tę firmę – są młodzi, wykształceni, kochają to, co robią. Oprócz dwóch Braci jest tam też Siostra (która tak naprawdę nie jest ich siostrą, ale jest z nimi związana od bardzo dawna i kieruje firmą i jest to osoba, która imponuje mi tym, co robi i w jaki sposób to robi. Jest młoda, mądra i kiedy zapytasz ją o cokolwiek, to masz wrażenie, że ona wie po prostu wszystko). Zaprosili mnie do sadu, który jest w województwie kujawsko-pomorskim. Chodziłam po miękkiej trawie, między drzewami obsypanymi dojrzałymi jabłkami. Fruwały motyle, pięknie pachniało… Naprawdę, było filmowo. Zostałam tam miło przyjęta i cieszyłam się, że będę pracować z firmą, której wartości są mi bliskie. Za każdym razem, kiedy widzę, jak pakują jabłka (w kartonowe opakowania), jak planują smaki swoich produktów, jak mówią o tym, ile żyje drzewko jabłkowe, jak zrywać owoce (nie wolno rwać z liśćmi), to jakoś mięknie mi serce. Przygotowałam już dla nich kilka przepisów, a na blogu przedstawię Wam kolejne. Bardzo się cieszę z tej współpracy, z tego, że wszystko robię tu z pełnym przekonaniem i z wolnością. Mam nadzieję, że jeśli jeszcze nie znacie, to zainteresujecie się ich produktami. Ich jabłka są już dostępne np. w Lidlu (na opakowaniu jest napisane, że to od nich), a jabłkowe produkty coraz łatwiej dostępne w wielu sklepach. Na przykład ja tak długo wierciłam dziurę w brzuchu paniom w moim lokalnym spożywczaku, że i u mnie „na dzielni” można kupić ich soczki i nie-soczki, bo tych produktów jest już całkiem sporo.
A teraz historyjka i przepis na Bułeczki z solonym karmelem i jabłkami.
Dostałam skrzynkę jabłek z sadu. Postawiłam ją na balkonie i kilka dni później wchodzę do kuchni, a tam, na parapecie, piętrzą się gorące słoiki z musem jabłkowym. Po kilku minutach z piwnicy wraca mąż, z koszykiem pustych słoików. „Nie mów, że bez pytania wziąłeś się za jabłka, które dostałam od Sadowników i przerobiłeś je na musy… To jabłka do zdjęć…”. „Eeee, aaaa, nooo…”. No cóż. Z tych, które nie zdążyły wpaść do garnka i zostać musem na zimę, zrobiłam bułeczki z solonym karmelem. Do takich bułeczek warto wybrać jabłka odmian, które po lekkim podgotowaniu lub upieczeniu zachowują swój kształt. Jeśli chcecie wiedzieć, jakie odmiany wybrać, zachęcam do odwiedzenia strony Braci Sadowników.
A teraz pora na przepis :)
Bułeczki z solonym karmelem i jabłkami.
Z tego przepisu wyjdzie ok. 6-8 bułeczek
Składniki
Nadzienie:
- 2 łyżki roztopionego i ostudzonego masła
- 2 jabłka średniej wielkości, obrane i pokrojone na pasterki, następnie posiekane na mniejsze kawałeczki
- 80-100 g kajmaku (możesz użyć gotowego kajmaku, w którego skład wchodzi słodzone mleko skondensowane – trzeba go wówczas delikatnie podgrzać, dodając do niego 1/4 łyżeczki soli morskiej)
Ciasto:
- 30 g świeżych drożdży
- 150 ml ciepłego mleka
- 30 g cukru
- 5 g (łyżeczka) zmielonego zielonego kardamonu – najlepiej kupić kardamon w łupinkach, wyskrobać nasionka i utrzeć je w moździerzu (dzięki temu mamy pewność, że są świeże i aromatyczne)
- 1 jajko (roztrzepane w szklance i podzielone na pół)
- 50 g masła, roztopionego i ostudzonego
- ½ łyżeczki drobnej soli morskiej
- 300 g mąki pszennej (dowolnej, polecam jednak chlebową)
Przepis
- Drożdże rozpuść w mleku, dodaj cukier i kardamon. Odstaw na 15 minut.
- Dodaj pół jajka, 50 g masła, sól i mąkę pszenną. Wyrób gładkie ciasto (ja to najczęściej robię mikserem). Ciasto będzie sprężyste i dosyć gęste.
- Przełóż je do miski, przykryj ściereczką i odstaw na około godzinę do wyrastania – powinno podwoić objętość.
- Ciasto rozwałkuj na prostokąt o grubości ok. 1-1,5 cm.
- Posmaruj je kajmakiem, ułóż równomiernie kawałki jabłek i zwiń ciasto wzdłuż dłuższego boku.
- Pokrój ciasto na 6-8 równych plastrów i każdy z nich delikatnie przełóż na blachę.
- Ułóż na blasze wyłożonej papierem, pozostawiając 5-6 cm odstępu – bułki bardzo rosną podczas pieczenia. Odstaw na około pół godziny. Może Ci się wydawać, że na tym etapie ciasto rośnie mało, ale nie przejmuj się – jeśli pierwsze wyrastanie poszło tak, jak trzeba, to bułeczki urosną podczas pieczenia.
- Piekarnik nagrzej do 190 st. C.
- Bułki posmaruj z wierzchu pozostałą połową jajka wymieszaną z 2 łyżeczkami wody.
- Wstaw do piekarnika i piecz 12-20 minut – trzeba pilnować bułek, żeby się nie spaliły – to bardzo, bardzo ważne. Cukier szybko się karmelizuje i czasem już po 12 minutach bułeczki są gotowe.
Smacznego :-)