Ostatnie miesiące to czas porządków w szafach, szafkach i szafeczkach. Wyciągam z komód jakieś graty spakowane tam na nie wiadomo jakie „później”, przepakowuję do kartonów i oddaję, oddaję, oddaję.
Kiedy zaczynałam blogować ponad 8 lat temu, talerze kupowało się w Ikei, Duce, Almi Decor albo w sklepach Społem. Wszystko, co inne, przywoziłam z podróży, wygrzebywałam w piwnicach i szafkach bliższych i dalszych znajomych. Gromadziłam jak chomik.
Dziś wystarczy włączyć komputer, żeby znaleźć wszystko: kupić albo pożyczyć. Czasy tak bardzo się zmieniły.Otwieram szafę – od długiego czasu piętrzą się w niej stosy białego, szarego i dżinsu, jakby inne kolory dziś dla mnie nie istniały, zepchnięte w daleki kąt szafy. Monotematyczność stroju.
Nie jestem kolorowym ptakiem, pewnie nigdy nim nie byłam, zanurzona w książki, kartki, papiery i wycinki z gazet. Kolorowe magazyny – o kuchni, o ogrodach, o wnętrzach poukładane równo w segregatorach oddaję okolicznym salonom fryzjerskim i kawiarniom (czasem pytam, czy jeszcze nie mają dość, ale zawsze chętnie biorą kolejne i kolejne partie tej lektury).
To porządkowanie otoczenia bardzo dobrze robi mi na głowę – oddaję rzecz i o niej zapominam, jakbym nigdy nie była w jej posiadaniu. A może rzeczy były w posiadaniu mnie?
Im bardziej mam wszystko uporządkowane w kuchennych szafkach, tym chętniej gotuję wymyślne potrawy. To zupełnie tak, jak siadać przy posprzątanym biurku, z równo ułożonymi kredkami, blokami i przyborami. Patrząc na to wszystko poukładane, jakoś łatwiej się myśli i wymyśla. A ja mam teraz dużo takiej pracy, w której muszę wymyślać każdego dnia dziękując losowi, że pozwolił mi realizować się i żyć z pracy, jaką szczerze kocham. Pracy, w której nie muszę iść na żadne ustępstwa i którą mogę wykonywać zgodnie ze swoim sercem.
I zawsze, kiedy idę poprowadzić warsztaty albo czytam listy czy komentarze od Was , jestem szczerze wzruszona, że było mi pisane przejść z wirtuala do reala i spotkać tylu dobrych ludzi, którzy każdego dnia dają mi odczuć, że to, co robię, dla kogoś ma sens. Dziękuję:)
Ostatnio znów wracam do warzyw – do past, zapiekanek i dań jednogarnkowych. Lubię zwłaszcza te, które łatwo się robi i można je odgrzać zawsze, gdy przyjdzie na to ochota.
Yotam Ottolenghi jest w czołówce moich inspiracji zwłaszcza jeśli chodzi o warzywa. Kiedy oglądam jego książki, to mam ochotę ugotować po prostu wszystko.
Dziś przepis z jego ostatniej książki „Plenty More” na „Indian ratatouille” oparte na przepisie na bengalskie warzywne curry. Różni się więc nieco od tego, co pochodzi z kuchni francuskiej.
Proste, szybkie i sycące. Nie miałam świeżej okry, zrobiłam więc bez niej. Uprościłam też nieco sposób wykonania, nie piekąc dodatkowo potrawy w piekarniku. Jeśli zostanie Wam trochę warzyw, możecie wykorzystać je do zrobienia tarty na kruchym spodzie.
Indian ratatouille
Składniki
- 120 ml oleju słonecznikowego do smażenia
- 2 średniej wielkości czerwone cebule pokrojone w 3 cm kostkę (300 g)
- 1 kg ziemniaków, obranych, pokrojonych w 3 cm kostkę
- 3 duże czerwone papryki pokrojone w 3 cm kostkę (300 g)
- 1,5 łyżki panch phoran (to indyjska przyprawa, którą można zrobić samemu mieszając równe ilości: nasion kozieradki, kopru włoskiego, czarnej gorczycy, czarnuszki, kminu indyjskiego)
- 1/4 łyżeczki kurkumy
- 5 owoców zielonego kardamonu
- 160 g pomidorów bez skóry, pokrojonych w kostkę
- 3 zielone chilli, wypestkowane (dodałam 1/2 czerwonego chilli)
- 24 świeże liście curry (dodałam ok. 8 suszonych)
- 2 łyżeczki cukru pudru
- 1-3 łyżki pasty z tamaryndowca (dodajemy powoli, a ilość jest uzależniona od tego, jak bardzo pasta jest kwaśna)
- 50 g pestek dyni, lekko uprażonych na suchej patelni
- 1 łyżka listków kolendry, posiekanych – do podania
- sól, do smaku
Przepis
- Rozgrzej piekarnik do 220 st C i przygotuj blachę do pieczenia.
- Rozgrzej olej na bardzo dużej patelni. Dodaj cebulę i ziemniaki. Smaż na średnim ogniu 10 minut, od czasu do czasu mieszając. Wyjmij warzywa łyżką cedzakową i odłóż.
- W razie potrzeby dolej na patelnię olej tak, by było go ok. 2 łyżek. Dodaj paprykę i przyprawy i smaż na bardzo dużym ogniu 3 minuty, często mieszając. Dodaj pomidory, chilli i liście curry i smaż 5 minut na dużym ogniu.
- Dodaj cebulę z ziemniakami, cukier, pastę tamaryndowca, 200 ml wody i 3/4 łyżeczki soli i duś na niewielkim ogniu 5 minut.
- Przełóż warzywa na dużą blachę, posyp pestkami dyni i piecz 12 minut. Podawaj ciepłe, posypane listkami kolendry.
Smacznego!
Przepis pochodzi z książki „Plenty More”, Yotam Ottolenghi