Szczecin odwiedzałam dotąd przypadkiem. Przejazdem, na chwilę.
Ostatni raz byłam tu dobre kilka lat temu.
Dumni z tego, co tworzą, potrafiący ciekawie o tym opowiadać.
Znałam wcześniej plan atrakcji, wiedziałam, że zabieranie ze sobą dużego aparatu i pływanie z nim kajakiem, delikatnie mówiąc, mija się z celem. Postanowiłam fotografować wszystko za gorąco, telefonem. Mam nadzieję, że mi wybaczycie 🙂
Pierwszego dnia żeglowaliśmy z przewodnikiem katamaranem po międzyodrzu. Zobaczyć miasto od strony wody – bezcenne:
Drugiego pływaliśmy kajakami (prawie 4 h!) po „Szczecińskiej Wenecji”:
Gdybym mogła przenieść coś ze Szczecina do Warszawy, bez wątpienia byłoby to wpisane do Księgi Rekordów Guinnessa, najstarsze działające na świecie kino Pionier, które powstało w 1909 roku. Film był całkiem współczesny, ale atmosfera nie do powtórzenia.
Szczęśliwym trafem moja wizyta miała miejsce podczas Międzynarodowego Festiwalu Pyromagic & Music Wave, gdzie odkryłam, że podziwianie fajerwerków może być tak wciągającym zajęciem, że nieważne, że akurat jest ulewa i leje się nam na głowę. Zawsze można ratować się później gorącą herbatą z plastikowego kubka i słonymi paluszkami.
Festiwal zgromadził tłumy. Wśród stoisk z jedzeniem, na schodach, pod sceną z muzyką elektroniczną (wystąpił m.in. duet Catz’n’Dogs). Było pięknie.
W kolejnym poście dalsza część relacji.
Miłego wieczoru!
Dziękuję za zaproszenie Urzędowi Miasta Szczecin i firmie CITYBell 🙂