Dwie nowe książki: Lukullus i Moje Pierniki

Dziś chciałabym napisać kilka słów o dwóch przepięknych książkach, które niedawno ukazały się na naszym rynku. Na niewiele książek czekam tak, jak czekałam na te pozycje.

„Moje pierniki” Iga Sarzyńska-Komorowska

Zacznijmy od książki „Moje pierniki” Igi Sarzyńskiej-Komorowskiej, która w Toruniu prowadzi przepiękny sklep i pracownię z ręcznie dekorowanymi pierniczkami „Iga wzrusza Toruń”. Mam od kilku lat jej poprzednią książkę „Cztery Pory Roku” i uwielbiam wracać do niej szczególnie przed Bożym Narodzeniem. W tej książce jest przepis na podstawowe ciasto na pierniczki i korzystam z niego zawsze wtedy, kiedy nadchodzi świąteczny czas. Teraz Iga wydała nową pozycję z przepisami na pierniczki, pierniki i piernikowe ciasta (Chlebek piernikowy z bakaliami, Markizy z ganaszem orzechowym i czarną porzeczką, Puszyste pierniczki żytnie z różą, Kostka piernikowa z pomarańczą, Syrop piernikowy, i inne). Jest to przepiękna pozycja dopracowana w każdym calu. Cudowne zdjęcia Agnieszki Pałtynowicz, która jak nikt potrafi oddać bajkowy klimat towarzyszący zarówno samym pierniczkom, jak i ich autorce. Wszystko jest tu takie dopracowane, piękne i staranne. Książka jest w twardej, płóciennej oprawie i została wydana samodzielnie przez Igę Sarzyńską-Komorowską. Wyklejka zaprojektowana i narysowana przez Katarzynę Stróżyńską-Goraj, wstążeczka w kolorze pierniczków i przede wszystkim przepisy. Nie znam w Polsce bardziej kompetentnej osoby, która wie tyle o piernikach i dekoracji ciast. Jej książki są zawsze uzupełnione o Niezbędnik, w którym pokazuje wszystkie potrzebne akcesoria, a każdemu wzorowi na pierniczek towarzyszy zawsze kilka zdjęć pokazujących wykonanie dekoracji krok po kroku. Ta książka jest przepiękna i choć nie mam drygu do dekoracji pierników (niestety), to korzystam z przepisów podstawowych. Jednak zarówno ja, jak i przede wszystkim moje dzieci, mamy wielką przyjemność w oglądaniu tej książki. Moje córki po prostu kochają książki Igi i mocno wierzę w to, że nawet z samego oglądania pięknych rzeczy, coś zostanie w ich młodych głowach.

Zrobiłam kilka zdjęć książki. Na zdjęciach są pierniczki wykonane przez Igę i kalendarz adwentowy z bombkami polskiej marki Baubles.

Więcej informacji na temat książki i zdjęcia z jej zawartości, można zobaczyć na stronie Igi Sarzyńskiej-Komorowskiej

* * * * *

„Lukullus: Nowe Ciastkarstwo”, Albert Judycki, Jacek Malarski

Druga książka, o której zamierzam Wam napisać, zapewne wejdzie do kanonu polskich książek o ciastkarstwie, bo nie ma drugiej takiej na rynku. Dlaczego nie ma? Nie wiem. Zazwyczaj, jak ktoś ma świetnie prosperującą cukiernię, to sekrety i tajniki zachowuje dla siebie i nie dzieli się nimi ze światem. Jacek Malarski i Albert Judycki, właściciele warszawskiego Lukullusa postanowili odkryć karty i podać nie tylko przepisy na dopracowywane latami ciastka, ale poszli o krok dalej i dzielą się wiedzą wykraczającą daleko poza same receptury. Jest to kompendium z technologią wykonania, uzupełnione o rysunki i przepiękne zdjęcia, na których ciastka wyglądają „jak żywe”. A wiem, co piszę, bo kocham te ciastka i jem je regularnie.

Książka jest przepiękna, ale trzeba zaznaczyć, że jest to pozycja kierowana do zawodowców lub zaawansowanych amatorów pieczenia. Czyli jeśli jesteś fanem napoleonki Lukullusa i myślisz, że kupisz tę książkę i zrobisz w godzinkę napoleonki, to pragnę wyprowadzić Cię z błędu. To zaawansowane ciastkarstwo na wysokim poziomie. Przepisy są przygotowane np. na 32 sztuki albo 6 ciast. Każda receptura zawiera też opis akcesoriów potrzebnych do wykonania przepisów i są to np. worek do szprycowania, formy do ciasta ponczowego, garownik, itp. Ktoś, kto za wiele nie piecze lub nie umie w kuchni kombinować i dostosowywać przepisów do własnych potrzeb, może nie znaleźć w niej tego, czego szuka. Jeśli jesteś domowym cukiernikiem, to musisz umieć dzielić, dodawać, mieć wagę i wiedzieć, czym zastąpić garownik i co zrobić, gdy w przepisie jest podane „315 g jaj’. Prowadząc bloga przez 16 lat setki razy spotykałam się z pytaniami „co zrobić, jak nie mam formy 24 cm” albo „jak mam podzielić na pół 3 jajka”, więc nie zniechęcam, ale uprzejmie informuję :) Za to jeśli lubisz kombinować, uczyć się od najlepszych, to możesz się w tej książce zakochać, jak i ja się zakochałam. Dodatkowym atutem dla mnie jest tutaj też to, że autorzy szczodrze dzielą się nazwami konkretnych marek akcesoriów czy produktów i nie ma tu niedomówień.

 

Książka jest wydana przez Jacka i Alberta samodzielnie, bez wsparcia wydawnictwa z zewnątrz, a jej pisanie trwało kilka lat. Mam zaszczyt i przyjemność znać autorów, a Lukullus towarzyszy mi od pierwszych chwil jego powstania. Uwielbiam patrzeć na to, jak właściciele świadomie rozwijają swój biznes i że w ich przypadku nigdy nie chodziło o ilość a jakość. Piszą w książce, że ciastko musi być zawsze powtarzalne, bo klient idzie do cukierni na to, co zna i co lubi. Tu nie może być przypadków, wpadek i eksperymentów. I zrozumiałam już, dlaczego tak bardzo kocham Lukullusowe napoleonki, które zawsze smakują tak samo.
Książka jest wielka, w twardej, płóciennej oprawie i nie zawiedzie nikogo, kto ceni jakość.

Więcej informacji na temat książki na stronie cukierni Lukullus.

0
Previous Post
Next Post