Jechaliśmy przez małe wioski w okolicach Bielska Podlaskiego, na noc zatrzymując się w Białymstoku.
Było zielono, zielenią najintensywniejszą z możliwych. Wiosna to idealny czas, by odwiedzić tamte rejony. Łąki, na których kwitną miliony dmuchawców, pola rzepaku i młodego zboża.
Nigdy nie widziałam takiej ilości bocianich gniazd – nie wystarczy powiedzieć, że jest ich dużo. Jest ich o wiele więcej niż mogłoby się wydawać mieszczuchowi podglądającemu młode bociany w internecie.
Trześcianka, Soce i Puchły to Kraina Otwartych Okiennic – starych chat pięknie odmalowanych, architektury, która pamięta dawne osadnictwo rosyjskie. Charakterystycznych dla tego regionu kościółków, cerkwi, kapliczek przydrożnych i krzyży. Zbaczaliśmy z drogi, wjeżdżaliśmy do wioski i mogłam nasycić się pięknem przyrody w najczystszej postaci.
Wieczorem na ławeczkach przed domami siedzieli ludzie. Zaglądałam na podwórka – wydawało się, że w każdym gospodarstwie bramy pilnuje zadowolony z siebie, zwinięty w kłębek kocur. Rude, łaciate, pręgowane, długowłose, prawdziwa kocia rewia.
Odwiedziliśmy Kruszyniany – tatarską wieś położoną tuż przy granicy. Wcześniej wiedziałam, że mieszka tu mistrzyni świata w wypiekaniu babki ziemniaczanej, pani Dżenneta Bogdanowicz, która jest rodowitą Tatarką i oprócz tego, że piecze babki i prowadzi restaurację, organizuje wycieczki po okolicy, a jest tu co oglądać.
![]() |
Meczet w Kruszynianach |
![]() |
Menu w Tatarskiej Jurcie |
![]() |
Tatarska babka ziemniaczana |