„Italia na talerzu” – recenzja książki

Dawno, dawno temu, pewnie zaraz będzie prawie dwadzieścia lat, szalałam na punkcie grubych książek wydawanych przez wydawnictwo Könemann. Jedną z nich były „Culinaria Italia” – wielkie tomiszcze, do którego zaglądałam przez te wszystkie lata z niesłabnącym zainteresowaniem. Ta książka jest dla mnie jak podróż w czasie. Za każdym razem, kiedy do niej zaglądałam, tęskniłam za Piemontem, Toskanią, kawą w Bolonii, makaronem z grzybami jedzonym w przydrożnej trattorii. Im bardziej ta książka się starzeje, im bardziej zdjęcia, które są w niej, „trącą myszką”, tym bardziej widzę upływ czasu i to, jak młodość przemija. Młodość, dawny świat, wszystko. Kocham tę książkę i pewnie będę ją kochać zawsze, bo będzie mi przypominać o życiu, które przeżyłam, a które zostało zatrzymane na kartach tej książki.

Trudno jest napisać kompendium o jakimś kraju i jego kuchni, które byłoby naprawdę dopracowane, które byłoby wielkim „wow”. No bo spoko jest książka z przepisem na tiramisu albo opisem jakiejś wycieczki to tu, to tam, choćby powtarzanej 100 razy. Jedyna książka z opisem tego „jak mi jest w jakimś kraju, co tam jem i z kim rozmawiam”, to „Pod słońcem Toskanii”. Uwielbiam tę książkę, czytałam ją miliard razy i trafia ona prosto do mojego serca, bo kiedy jestem we Włoszech, to czuję to wszystko tak, jak Frances Mayes. Albo przynajmniej tak mi się wydaje.

No i nagle wpada w moje ręce wielka cegła „Italia na talerzu”. Patrząc na okładkę, dochodzę do wniosku, że to zapewne pozycja dla dzieci. Ale otwieram ją i… tadam! Może być i dla dzieci, ale to zdecydowanie lektura głównie dla mnie. Lektura, która na nowo poruszy te wszystkie zakurzone czułe struny, które sprawiają, że obiecuję sobie, że w przyszłym roku to już na pewno wyruszę do Włoch, napiję się ristretto i zjem tramezzino z tuńczykiem.

Ta książka to miłość od pierwszego wejrzenia. Jedna z najlepszych książek, jakie w tym roku postawiłam na swojej półce, a może jedna z najlepszych w całym moim kulinarnym zbiorze. Zacznijmy od tego, że waży… 5 kg. Jest przepięknie wydana, dopracowana, ciekawa… no same och i ach. I jest książką nowoczesną, idealną na czasy, w których dominuje „kultura obrazkowa”. Otwierasz na dowolnej stronie i czytasz, oglądasz, dowiadujesz się. Są przepisy (ale to nie o nie chodzi w tej książce, choć owszem, super, że są).

Jest tu o ciekawych ludziach, również kucharzach młodszego pokolenia. Jest o filmach, sztuce, operze.

Żeby za bardzo nie przynudzać, pokażę Wam po prostu kilka stron ze środka tej naprawdę niesamowitej książki.

A tu jeszcze kilka zdjęć obu książek:

Ten rok obfituje w bardzo fajne wydania, jestem z tego powodu przeszczęśliwa. Wcześniej musiałam wszystko zamawiać w wersji angielskiej, czekając latami (często czekając bezsensownie) na polskie przekłady, a tymczasem polscy wydawcy nas rozpieszczają. Zakochacie się w tej książce i nie będziecie jej chcieli wypuścić z rąk. Mówię Wam, ta książka oderwie Was od telefonu, komputera i telewizora. Będziecie mogli z nią pomarzyć, może zaplanować jakiś włoski wypad, a przede wszystkim dowiedzieć się czegoś interesującego, podanego w przystępnej i pięknej formie.

Może za kolejne 20 lat zachwycę się jakąś nową „cegłą o kulturze kulinarnej Włoch”? A może będę wciąż oglądać „Italię na talerzu”.

„Italia na talerzu. Wszystko o kuchni włoskiej”.
François-Régis Gaudry i Przyjaciele
Wydawca polskiej wersji: Znak Koncept, Kraków 2022,
Tłumaczenie: Agnieszka Dywan, Paweł Łapiński, Aleksandra Weksej
Cena okładkowa: 229,99 zł

 

7
Previous Post
Next Post