Okruszki z Wielkopolski, lato 2024

Ostatnio miałam plan zamknięcia bloga, bo utrzymywanie go w sieci sporo kosztuje, nie jest za darmo, jak się niektórym wydaje. Ale blog nie działał przez 2h, a w tym czasie zaczęły do mnie spływać wiadomości od Was, że nie działa, a właśnie coś z niego zamierzaliście robić, więc… jedziemy dalej. Życie się zmieniło od kiedy ponad 18 lat temu napisałam tu pierwszego posta. Wszystko jest dziś inne, treści z internetu wszystkim spowszedniały, wydaje się, że jest dziś tego tyle, że trudno jest skupić na czymś uwagę. Ja w każdym razie mam przesyt tym, co widzę i z nostalgią wracam do „starych czasów”, gdzie trzeba było się nieźle natrudzić, żeby zdobyć Czytelników i żeby zatrzymać ich przy sobie. Patrzę na szafy pełne kulinarnych gadżetów, które niejednokrotnie zdobywałam z takim trudem, przywożąc je w walizkach, taszcząc w podręcznym bagażu, wyszukując gdzieś na jakimś małym targu w Turcji czy przeszukując zwykły spożywczak w Tunezji. Dziś jest wszystko na wyciągnięcie ręki. Jest we mnie nostalgia za tym, co minęło. Za znajomościami z tamtego czasu, za blogami i ich twórczyniami, które dziś zajmują się czymś innym i porzuciły blogowanie. Patrzę na stosy książek, które zbierałam (i nadal to robię), by móc się uczyć od lepszych od siebie, by się dokształcać, by być lepsza, by więcej wiedzieć, by się rozwijać. Dziś świat jest w zupełnie innym miejscu niż był wtedy i chce czegoś innego, ale ja już nie chcę się do tego dostosowywać, pędzić, wciąż się zmieniać. Przestałam mieć taką potrzebę. Wydaje się, że dojrzałam i wiem już, co lubię, czego chcę, jak gotuję. Wciąż jest we mnie głód wiedzy, ale im jestem starsza, tym bardziej pragnę prawdy w tym, co widzę – w gotowaniu, w byciu, w życiu.

Przeprowadzka do mniejszego miasta, jakim jest Poznań i niemal niczym nie ograniczona możliwość przebywania na wsi sprawiły, że spełniło się moje marzenie życia bliżej natury, a właściwie to życia w samym jej sercu. Urodziłam się w Warszawie, ale od pierwszych chwil życia spędzałam dużo czasu ze swoją Babcią na Podlasiu, w Puszczy Knyszyńskiej. Dzięki niej pokochałam przyrodę, życie blisko natury, ale też gotowanie. To ona pozwalała mi zawsze towarzyszyć sobie we wszystkich kuchenno-ogrodowych pracach, dzięki czemu widziałam, ile trudu, ale też satysfakcji wiąże się z życiem w małym miasteczku, z przydomowym ogrodem, 10 kurkami i jabłonkami, pod którymi można rozstawić stół. Dziś, jako w pełni dojrzała osoba wiem, jak bardzo wpłynęło to na moje życie i na pragnienia, jakie miałam: być bliżej przyrody. Działka ROD okazała się niewystarczająca, zwłaszcza kiedy okazało się, że są zakusy na to, żeby działki zlikwidować i postawić tam osiedla. Nieważne, że to tereny zalewowe. Przecież „jakoś to będzie”.

Znalazłam więc sobie miejsce na Ziemi, wśród lasów, łąk i jezior, które na czas mojego życia będzie moje, a ja będę jego. Dosyć szybko zdałam sobie jednak sprawę z tego, że to ja jestem tu gościem, że ta ziemia nie do końca do mnie „należy”. Już wiedziałam, że nie będę udawać, że to Anglia, a ja będę tworzyć tu ogród w angielskim stylu, że to nie Szwecja ani Japonia z jej majestatycznymi ogrodami, które tak bardzo mi się podobają i które tak bardzo chciałam kiedyś mieć „u siebie”. Zamiast tego poczułam się częścią tej konkretnej natury, tu i teraz.
Mój ogród od lat był kawałkiem wielkiej łąki, częściowo zadrzewionej przez samosiejki, które dziś są wielkimi sosnami, dębami, brzozami czy czeremchami. Wykosiliśmy więc kilka szerokich ścieżek, by rozstawić na nich ogrodowe krzesła, by móc przejść, by móc się zastanowić. Tym razem daję sobie czas. Daję go sobie tyle, ile potrzeba.

Dzieci uczą się nudzić i znajdować sobie same zajęcia. Nie jest to takie proste, a już na pewno nie jest jak w czasach mojego dzieciństwa, bo ja za bardzo nie wiedziałam, czym jest nuda. Byłam wiecznie czymś zajęta, a to odkrywaniem świata przyrody, a to grzebaniem w babcinej szafie, gdzie z jej koszul nocnych (tych lepszych, przygotowanych na wyjazd do sanatorium ;) ), robiłam balowe kreacje. Z tych nudów oglądałam o szóstej rano „Rolnicze rozmowy” w telewizji, a przede wszystkim spędzałam mnóstwo czasu z moją przyjaciółką, M., którą poznałam mając trzy lata. (I nadal utrzymujemy tę znajomość!).

Życzę Wam wszystkim udanych wakacji <3

0
Previous Post
Next Post