Mało mnie tu ostatnio, ale to nie znaczy, że nic nie robię i nie pamiętam o moim dziecku-blogu;) Przygotowuję się do nowej książki, dużo czasu spędzam na pisaniu i… myśleniu. Dziś uważniej niż dawniej piszę. Dziś mniej znaczy więcej. Tak samo w zdjęciach. Najchętniej fotografowałabym jedzenie na parapecie albo drewnianym blacie ze stuletniego mazurskiego drewna.
Japonia dodatkowo przewartościowała moje spojrzenie na rzeczywistość. Doceniam te wszystkie nieperfekcyjne przedmioty, wytwory ludzkich rąk. Każdy talerzyk z innej parafii, czarki toczone na kole garncarskim. Lubię te od debiutantów, którzy nieśmiało wystawiają swoje dzieła podczas wystaw i targów.
I moja kuchnia wygląda dziś inaczej niż dawniej. Moje dzieci sprawiły, że zaczęłam gotować bardziej tradycyjnie – kiedyś pomyślałabym, że nudno. Moje życie kulinarne dzieli się na etapy, w których mój sposób gotowania odpowiada potrzebom chwili.
Alergie pokarmowe, niejadek i preferencje osobliwe „we wszystkim jest cebula” (nawet, jeśli to nieprawda) sprawiły, że moja kuchnia jest szyta na miarę. Jak kieca u krawca.
Codziennie wcześnie rano, nim moja młodsza córka pójdzie na spacer, przygotowuję jej obiady. Lubi tradycyjne, babcine potrawy, najlepiej kotlety, pulpety i gotowane lub pieczone warzywa. To ciekawe doświadczenie, kiedy po latach gotowania bez mięsa, nagle trzeba nauczyć się wybierać w sklepie mięso, nauczyć się odróżniać wszystko to, co wcześniej było dla nas niejadalne. I myślę o tym, jak bardzo życie jest nieprzewidywalne, jak słowa „nigdy” i „zawsze” w pewnym momencie nabierają nowego znaczenia. Bo możesz sobie planować, że Twoje dziecko będzie jadło to czy tamto, a nagle się okazuje, że tego i tamtego nie może, a tak w ogóle to chce tylko kotleta i koniec. Życie.
Czasem, oczami wyobraźni, widzę siebie jako babcię. Mieszkam gdzieś w niedużym mieszkaniu z balkonem, gotuję zupy i piekę ciasta. Czekam wciąż na wnuki, które przychodzą i dziwią się, kiedy opowiadam im o PRL-u dokładnie tak, jak dziś dziwi się moja 12-letnia córka. „A co było wtedy czego dzisiaj nie ma w sklepie?” – zapytała. „Mleko w butelce zwrotnej ze złotym kapslem, wyrób czekoladopodobny w opakowaniu zastępczym i młynki do kawy w sklepie spożywczym, do którego mama wysyłała mnie, żeby zmielić ziarna arabiki zdobyte niewiadomo gdzie”.
Upływ czasu i radość z każdej, najmniejszej chwili. Takie jest dziś moje życie. Cieszę się z każdego „mama”, z każdej piątki w szkole, z tego, jak moje dzieci wyrastają z ubrań i jak ta starsza z dziecka staje się nastolatką. Cieszę się z roweru, który On złożył dla mnie zimą w piwnicy. Od zera. Od starej ramy z lat osiemdziesiątych, na której zbudował całą resztę. Każdą śrubkę przykręcił sam, a kiedyś narysował mi ten rower na kartce. Dawno temu.
I ludzie, których mam obok siebie są w końcu tymi, na których było warto czekać całe życie – bliscy, znajomi i przyjaciele. Prawdziwi, na dobre i na złe. Czasem warto poczekać na to, aż czas i życie zweryfikują nasze marzenia.
Kotlety mojej Mamy
To klasyczne, zwykłe kotlety mielone. Takie robiła moja mama, kiedy byłam dzieckiem. I takie robię dziś ja, dla mojej córki.
Składniki
- 400 g mięsa mielonego (używam w różnych proporcjach wieprzowego i wołowego – z wieprzowiny kotlety są bardziej miękkie)
- bułka pszenna namoczona w szklance przegotowanej wody (bułka bezmleczna)
- 1 jajko
- sól i pieprz do smaku
- ząbek czosnku, zgnieciony
- opcjonalnie: pół cebuli drobno pokrojonej
- opcjonalnie: świeże, drobno pokrojone zioła, np tymianek, bazylia, majeranek
Przepis
- Bułkę należy namoczyć w przegotowanej wodzie przez ok. 10 minut, następnie dobrze ją odcisnąć i dodać do mięsa.
- Dodać pozostałe składniki i zagnieść masę, by wszystko się równomiernie połączyło.
- Masę schłodzić w lodówce przez ok. 30 minut.
- I tak: można takie kotlety albo upiec, w tym celu formujemy okrągłe, niewielkie pulpety, układamy na blasze i wstawiamy do nagrzanego do 200 st C piekarnika na ok. 20-30 minut (czas pieczenia zależy od wielkości kotletów, warto je sprawdzać, żeby ich nie przesuszyć) albo można je klasycznie obtoczyć w jajku i tartej bułce i usmażyć na rozgrzanym na patelni oleju roślinnym,
Smacznego!