Nie wyobrażam sobie lata bez knedli ze śliwkami. By zrobić je choćby raz, właśnie wtedy, kiedy na straganach pojawiły się węgierki, ale przekonałam się już o tym, że nie ma dobrych knedli bez dobrych ziemniaków – kiedy są młode, nie nadają się do lepienia tych klusek, ponieważ ciasto rozpada się podczas gotowania.
Czekam więc zawsze cierpliwie na to, aż ziemniaki będą „wystarczająco stare”, a potem… potem zapraszam Mamę i proszę, by ulepiła mi ich jak najwięcej.
Zawsze robi to w tempie ekspresowym i wszystko jest oczywiście „na oko”. Więc dziś, jak przykładny uczeń, wszystko ważyłam i skrupulatnie notowałam.
Knedle ze śliwkami
/ok. 16 sztuk/
600 g ugotowanych, suchych ziemniaków przeciśniętych przez praskę (najlepiej ugotowanych poprzedniego dnia)
ok. 300 g mąki pszennej (mąkę dosypujemy stopniowo – w zależności od tego, jak wilgotne są ziemniaki)
2 jajka
wydrylowane śliwki, najlepiej węgierki, ok. 500-600 g
Do ziemniaków dodajemy jajka , następnie stopniowo mąkę i zagniatamy ciasto. Powinno być gęste, dobrze wyrobione.
Ciasto dzielimy na kawałki, z każdego kawałka robimy placuszek. Na jego środku układamy wydrylowaną śliwkę i łyżeczkę cukru. Dokładnie zlepiamy brzegi i toczymy kulkę.
W dużym garnku gotujemy wodę z solą (na ok. 4 litrowy garnek daję ok. 1 łyżeczki soli).
Wrzucamy knedle i gotujemy pod przykryciem – kiedy wypłyną na wierzch, zdejmujemy pokrywkę i gotujemy ok. 3-4 minut (w zależności od wielkości knedla).
Wyławiamy łyżką durszlakową na duży talerz.
Podawać ze słodką śmietanką lub bułeczką uprażoną na maśle, posypaną grubym cukrem.
Smacznego!