Uwielbiam makarony przygotowane na azjatycką modłę. Nigdy nie byłam w Chinach, ale wyobrażam sobie, że te, które tam podają prosto z gorącego woka, muszą być przepyszne.
Wyjątkowo lubię połączenie słodkiego, słonego, kwaśnego i ostrego, ale nie łudzę się, że w Polsce uzyskam smak taki, jak w krajach dalekiego Wschodu.
Mogę więc powiedzieć, że to, co robię, jest jedynie inspirowane daniami odległych kultur.
W spiżarni zawsze mam sos sojowy, rybny, olej sezamowy, mirin oraz imbir, limonkę czy nasiona sezamu.
Mam w domu książki z japońskiej restauracji Wagamama, z których przerobiłam większość przepisów i teraz, zawsze kiedy mam ochotę na coś z tamtych smaków, otwieram książkę na chybił trafił i wybieram. Prawie zawsze jest tak, że nie mam połowy składników do tego, co akurat bym zjadła, a ponieważ od dłuższego czasu uprawiam politykę gotowania z tego, co akurat mam w domu, tworzę własne potrawy.
Nie mam zielonego groszku? Zastępuję go pak choiem. Brakuje mi makaronu soba? Korzystam z Mie albo, tak jak dziś, ze zwykłego spaghetti.
Warto eksperymentować, bo często to, co ugotujemy przypadkiem, jest równie dobre jak danie wykonane z przepisu od A do Z.
Mięso stanowi niewielki dodatek do mojej diety, ale wyjątkowo upodobałam sobie kaczkę i zawsze, kiedy mam okazję rozmawiać z szefami kuchni, których cenię, pytam ich o dobre rady dotyczące przygotowania tego drobiu.
Najpyszniejszą kaczką, jaką dotychczas jadłam, była ta, którą uczył mnie w domu przygotowywać niezrównany Robert Trzópek. To była kaczka z puree i jabłkami z płatkami róży. Nauczyłam się jej wówczas na tyle skutecznie, że dziś stanowi moje danie popisowe i nie boję się jej piec.
Kiedy mogę, kupuję też piersi kacze, które najchętniej marynuję, a potem smażę lub piekę. Pokrojone w cienkie plastry są idealnym składnikiem prostych sałatek, makaronu albo kanapki na chrupiącej bagietce.
Dziś tak zamarynowaną kaczkę użyłam do potrawy z makaronem, smażąc pozostałe składniki na marynacie, która została po upieczeniu piersi.
Każdy, kto się na tym zna powie, że najlepsza pierś z kaczki to taka, która po przekrojeniu jest lekko różowa. Dzięki temu nie jest sucha. Wiem jednak, że nie każdy tak lubi.